Nie, to nie jest wpis o wszystkich tych biednych, smutnych singlach, którzy 14 lutego nie wychodzą na ulice w obawie przed atakującymi ich z każdej strony kiczowatymi balonami i lizakami w kształcie serduszek. Nie jest to również wpis o tym, jak wielkie trudności sprawia znalezienie oryginalnego sposobu na spędzenie święta zakochanych. O czym więc dzisiaj? Ano o tym, że czasami walentynki stają się problematyczne nie tylko ze względu na brak drugiej połówki albo pomysłu, jak tej drugiej połówce okazać uczucie.
Pomyślcie o wszystkich tych osobach, które w walentynki obchodzą urodziny. Już? To teraz wyobraźcie sobie ojców, którzy mieli pecha urodzić się 14 lutego, i ich córki, które naprawdę chciałyby być dobrymi dziećmi i z chęcią zabrałyby ojca do kina, na obiad czy do teatru, ale… No jakoś tak głupio.
Niejednokrotnie słyszałam narzekania, jak to beznadziejnie jest obchodzić urodziny w wigilię – bo wtedy prezenty dostaje się tylko raz, a jeśli przyszło się na świat, powiedzmy, w lipcu, można liczyć na jakiś upominek zarówno latem, jak i z okazji Bożego Narodzenia. Oczywiście, to tylko takie gadanie roszczeniowych millenialsów, nastawionych na konsumpcję (przecież jeden prezent to i tak dużo), niemniej jednak przyznacie sami – w tej sytuacji da się dostrzec pewną niesprawiedliwość. Powszechnie wiadomo też, że niełatwe życie ma każdy Sylwester, który razem z przyjaciółmi chciałby świętować swoje imieniny 31 grudnia (inna sprawa, że ani nie znam żadnego Sylwestra w moim wieku, ani też nikt z moich znajomych nie uznaje instytucji imienin…). Zbieg pewnych świąt i uroczystości potrafi trochę skomplikować życie towarzyskie, z tym że niektóre takie przypadki zauważamy w większym, inne zaś – w mniejszym stopniu.
Trzy lata temu wpadłam na absolutnie genialny pomysł, żeby zabrać mojego ojca w urodziny do kina. Nie powiem, żeby była to jakoś szczególnie przemyślana decyzja. Ot, postanowiłam zrobić mu niespodziankę i pozwoliłam mu wybrać film. Możecie się domyśleć, jakiego rodzaju repertuar królował w warszawskich kinach 14 lutego. Z jakiegoś powodu wylądowaliśmy na Planecie Singli. Ja, mój tata, między nami niby więzy krwi, ale podobieństwo jakoś mało dostrzegalne, wokół zaś same zakochane pary. Sytuacja, przyznacie sami – ciekawa. Ale gdybyśmy poszli na naleśniki, deser albo do teatru, to chyba nie byłoby lepiej.
Jeśli zostawił was chłopak albo rzuciła dziewczyna – współczuję, ale nie rozpaczajcie, zawsze może być gorzej. Moglibyście na przykład chcieć wyjść gdzieś urodzinowo z własnym ojcem, ale trochę wam głupio, bo co sobie pomyśli społeczeństwo? Takich nie do końca oczywistych problemów związanych z walentynkami jest zresztą więcej – i tych poważniejszych, i tych bardziej trywialnych. Bo kiedy nagle zmożeni potrzebą postanawiamy kupić skarpetki (gdyż stare z jakiegoś powodu przemokły), okazuje się, że większość skarpet dostępnych w sklepie to modele w kiczowate serduszka, które sprawiają, że cena jest wyższa o dziesięć złotych niż w pozostałe dni roku (wyłączają oczywiście okres przedświąteczny). Albo kiedy umawiacie się do kawiarni na poważne spotkanie w celach służbowych, a w lokalu w tle lecą romantyczne ballady – no cóż, chociaż nie jest to problem na miarę głodu w Afryce, czasami w takiej sytuacji może się zrobić niezręcznie.
Wszyscy zakochani, którzy nie macie pomysłu, jak spędzić czas ze swoją drugą połówką – nie martwcie się. Nie wy jedni uważacie, że walentynki stwarzają same problemy.
PS: Wpis ma charakter ironiczny.
PS2: A, i Tato, wszystkiego najlepszego!
Jeśli podobał Ci się ten wpis – udostępnij go, skomentuj, polub stronę Rude Okulary na facebooku. Dzięki!
Wszystkiego najlepszego dla taty! 🙂
PolubieniePolubienie
Przekażę, jeśli sam nie przeczyta xd
PolubieniePolubienie
W walentynki zawsze staram się omijać kina, restauracje i kawiarnie szerokim łukiem 😉 Wszystkiego dobrego dla Taty!
PolubieniePolubienie
Ja trochę nie rozumiem konceptu wychodzenia w walentynki w takie miejsca, bo wszędzie są tłumy – gdzie tu romantyzm? XD
PolubieniePolubienie