Wczoraj miałam okazję obejrzeć bardzo zły film z wcale nie tak złymi aktorami. Ups… Takie informacje powinno się chyba umieszczać na końcu recenzji, wybaczcie – nie mogłam się powstrzymać.
Już oglądając zwiastun, wiedziałam, z jakiego typu produkcją mamy do czynienia. The Circle. Krąg. to kolejna z pojawiających się od czasu do czasu na ekranach kin opowieści o niedalekiej przyszłości, w której nowoczesne technologie, media społecznościowe i oczywiście ten straszny internet pozbawiają jednostkę prawa do prywatności. W główną rolę wcieliła się Emma Watson, której bohaterka dostaje wymarzoną pracę w najpotężniejszej organizacji świata, właśnie w tytułowym Kręgu, zajmującej się… właściwie nie wiadomo czym. Serio. Skoro centralną częścią opowieści stanowi instytucja, której nazwę umieszczono nawet w tytule filmu, twórcy powinni pokazać w jakiś sposób grozę tej złowieszczej machiny. Tymczasem co dostajemy na ekranie? Ano Emmę siedzącą przed komputerem i zbierającej wirtualne uśmiechnięte bądź smutne buźki.
Jeśli liczycie na to, że przynajmniej pooglądacie sobie aktorskie popisy Toma Hanksa, to niestety też się rozczarujecie. Plakat i zwiastun zostały skonstruowane w taki sposób, że można odnieść wrażenie, iż Tom jest drugą główną postacią, prawdopodobnie wciela się w rolę tego złego. No nie. Po pierwsze, Tom nie dostał wcale tak dużo czasu na ekranie, pojawia się na początku filmu, potem długo pozostaje gdzieś w ukryciu, i znowu widzimy go kilka razy w ciągu ostatnich 30 minut seansu. Za każdym razem ma do wygłoszenia jakąś mowę na scenie, trudno więc nawet powiedzieć, że musi się szczególnie wcielać w swoją rolę, bo po prostu przemawia do tłumu, a taka sytuacja sama w sobie jest dosyć sztuczna.
Największym grzechem Kręgu jest fakt, iż właściwie już chwilę po skończeniu napisów początkowych dokładnie wiadomo, w jakim kierunku zmierza cała historia. Nie ma tutaj dramatycznych zwrotów akcji. Nie ma żadnego konfliktu, tak naprawdę bohaterka Emmy Watson wcale nie jest protagonistką, bo nie istnieje antagonista, z którym mogłaby walczyć. Chociaż teoretycznie The Cirlce należałoby zaliczyć do thrillerów, w trakcie seansu trudno odczuwać jakikolwiek niepokój. Twórcy, chcąc podkreślić, że coś jest nie tak z tytułową organizacją, niemalże do każdej sceny wciskają dramatyczną muzykę, żeby przypadkiem widzowi nie umknęło, że przyszedł do kina na dreszczowiec. Nie tak powinno się budować nastrój w kinie. Napięcie powinno wynikać z poszczególnych wydarzeń. W całym filmie są dosłownie dwie bardziej przejmujące sceny. Dwie! Jedna z nich w dosyć logiczny sposób wynika z rozwoju akcji, druga jest tak bezsensowna, że mimo całej dramaturgii bijącej z ekranu, nie udało mi się nie roześmiać.
Kiedy widza denerwuje główna bohaterka, trudno żywić jakiekolwiek cieplejsze uczucia do filmu. Mam ten problem z Kręgiem. Emma Watson przez cały czas ma ten są wyraz twarzy, wygląda trochę tak, jakby bolały ją zęby, niezależnie od tego, jakie emocje w danej chwili targają jej bohaterką. Nawet Tom Hanks, który jest przecież świetnym aktorem, wypada w tej produkcji dosyć blado, ale trudno winić go za to, że scenarzyści w taki sposób napisali jego postać. Wszyscy bohaterowie są tak papierowi, że właściwie w żadnego w nich nie jestem w stanie uwierzyć, jedynie Karen Gillan, grająca przyjaciółkę głównej bohaterki, wyglądała dosyć naturalnie. Nie wiem, co w tym filmie robił John Boyega (znany m.in. z Gwiezdnych wojen). Można było rozbudować jego wątek na milion różnych sposobów, tymczasem facet pojawił się w zaledwie paru scenach, w których prowadził z Emmą Watson bezsensowne dialogi. Ludzie tak nie rozmawiają.
The Circle. Krąg. to film po prostu nudny, do bólu przewidywalny i w wielu momentach absurdalny. Trzeba jednak oddać twórcom sprawiedliwość i stwierdzić, że nakręcenie naprawdę dobrej produkcji na temat zagrożeń, jakie niosą ze sobą chociażby media społecznościowe, jest naprawdę trudne. I trochę też bezcelowe. Właściwie już teraz żyjemy w czasach, w których niemal każdy jest online przez 24 godziny na dobę, nasza rzeczywistość nie wygląda jednak tak, jak przedstawiają ją niektórzy reżyserzy. Nie wypracowaliśmy jeszcze chyba zbyt dobrych mechanizmów opowiadania historii dziejących się w niedalekich przyszłości, a gdy już jakiemuś scenarzyście wydaje się, że znalazł właściwą metodę, świat zdąży zmienić się, zanim film trafi do postprodukcji, w związku z czym efekt końcowy wyda się publiczności groteskowy.
Czy polecam? Nie. Szkoda pieniędzy.
Ocena: 2/10
To już wiem przynajmniej na co na pewno do kina nie pójdę 😉
PolubieniePolubienie
Już po zwiastunie, w którym nic się nie działo, wyczułam że będzie słabo. Do kina pójdę… ale na Piratów. Lepsza opcja chociaż i tak boję się, że zepsują :))
PolubieniePolubienie
Czytam i nie wierzę… para ulubionych aktorów, których podziwiam za umiejętności i działanie poza ekranowe i zła opinia na temat filmu, w którym się pojawiają? Czy to jest możliwe?! Niestety nie uwierzę, dopóki sama nie zobaczę 😉
http://www.favouread.blogspot.com
PolubieniePolubienie
Oczywiście, najlepiej zawsze przekonać się samemu, ale… to może być bolesny seans. Trudno nawet winić aktorów za taki słaby film, zagrali to, co kazał im reżyser i chyba nie mogli wyniknąć już nic więcej z tych postaci.
PolubieniePolubienie
A ja tak bardzo chciałam iść na ten film do kina! :< Myślałam, że to będzie dobra robota.
Do kina nie pójdę, choć może dla zasady skuszę się kiedyś na obejrzenie w domu…
PolubieniePolubienie
A ja słyszałam o tym filmie same dobre recenzje. Raczej i tak się nie wybierałam na to do kina, ale myślałam, że chociaż warto poczekać, aż gdzieś się ukaże. Nie wiem zatem, czy kiedykolwiek na niego się skuszę.
PolubieniePolubienie